Wielkimi krokami zbliża się upalny sierpień, a tuż za nim truchta okazja do spędzenia urlopu przy
sprzyjającej pogodzie. Coroczny problem z wyborem miejsca nastręcza tym więcej problemów, im więcej
pojawia się na horyzoncie możliwości. Może zaoszczędzić pieniądze i wybrać się na rejs promem? A
może zabrać rodzinę do Mielna i przeciskać się przez chmarę innych turystów, którzy wpadli na ten sam
pomysł? Gdzieś z tyłu skupionej głowy nieśmiało rozbrzmiewa propozycja wyjazdu na Bałkany, bo to
teraz dość modne.

Ale przecież szkoda pieniędzy na paliwo, a podróż autobusem czy pociągiem właściwie nie bardzo
zachęca. Z drugiej strony… Przemieszczanie się po tych wszystkich chorwackich, greckich czy
albańskich miasteczkach bez samochodu wydaje się męczące, a nie o to chodzi w idei wypoczynku.
Na szczęście przyszło nam żyć w czasach, kiedy firmy transportowe oferują coś więcej niż starego konia,
na którym nikt by daleko nie ujechał. Właśnie dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, aby poświęcić kilka
godzin na wnikliwy research w Internecie i znaleźć atrakcyjne promocje, które w wakacje czają się na
każdym kroku.

W porządku, dostać się na Bałkany tanimi, podniebnymi liniami to wyzwanie niskich lotów. Pozostaje
pytanie, jak poruszać się po lądzie, skoro zwiedzanie z pokładu helikoptera graniczyłoby z sypnięciem
niewielką fortuną?

Opcji jest kilka, choć trzeba się przygotować, że zdominowała je motoryzacja. Po pierwsze – można
wypożyczyć samochód do przejażdżek turystycznych i zwiedzać tyle, ile dusza zapragnie oraz portfel
pozwoli. Po drugie – krążą pogłoski, że gdzieniegdzie funkcjonuje komunikacja międzymiastowa, czyli
przewóz minibusami. Po trzecie – nawet jeśli nie znajdzie się żadna osoba, która wynajmuje rowery
wczasowiczom, to i tak warto spróbować dogadać się z jakimś Chorwatem, pamiętając o szerokim
uśmiechu oraz gotówce pod ręką. Po czwarte – fanom aktywnego spędzania czasu poleca się piesze
wycieczki lub nordic walking. Lub obie rzeczy jednocześnie, bo nie wykluczają się nawzajem.
Jeśli żadna z tych propozycji nie okaże się wystarczająco kusząca, zza winkla wyłoni się ostatnia deska
ratunku – nadzieja na to, że w ciągu kilku tygodni ktoś opatentuje, stworzy i rozpowszechni na całym
świecie skuteczny środek teleportacji.
W ostateczności zostają taksówki.